Grudzien 1970
Malutki, nigdy nic nie znaczy.
Słabość, istnieje w rozproszeniu
Gdy praworządność czas wypaczy,
Rzadko kto, ulega złudzeniu.
Twarze spocone, brama tuż, tuż.
Śpiewy na ustach. Hymn w Stoczni grzmi.
Są Elektrycy - strajkują już.
Celownik, ładuj - gdzieś z przodu brzmi.
Jednostka błądzi w przerażeniu,
Spójności z Drugim poszukuje.
Brawura wali w zestawieniu,
W gromadzie jaśniej się główkuje.
Idą Spawacze, flagi w rękach,
Biało - czerwone, ukochane.
Chrystus na krzyżu sunie w mękach,
Prawa ludzkie sponiewierane.
"Kadłuby" niosą coś białego -
Piastowski symbol, Ptak odwieczny.
Pęcznieje powiew złowieszczego,
Zgrzyta zamków mur ostateczny.
Wrota otwarte. Krok naprzód. Strzał.
Studenci w czapkach dołączyli.
Krzyk głośne hasło wymarszu dał,
W gniewny korowód się zmienili.
Ktoś karabinem nagle ruszył -
Krew się polała na asfalcie.
Barierę ludzką, siłą skruszył,
"Pałami! - echo dudni - Walcie!